THE TRIAL OF DALI
FRINGE HOLLYWOOD review
****
The Trial of Dali is a depiction of the life and imagination of the surrealist painter Salvadore Dali. It is set at a moment when Dali has returned to Spain, the land of his birth and early career. It's the period following his life in the United States, which included the Second World War. The "trial" in the title involves a dramatic conceit in which a woman from the town of his birth prosecutes him for something or other -- it seems to be crimes against art and perhaps against herself. As in other plays and films featuring trials, the courtroom scenes are used to explore the motivations and histories of the players.
Onto this canvas, the author and actors have assembled something of the man himself, something of the genius of his work, and here and there, bits of surrealist imagery flowing across the stage. Curiously, I couldn't help thinking of a comic book story from 1971 in which the writer "Harlequin Ellis" (a thinly disguised Harlan Ellison) has such a powerful imagination that strange things happen around him merely by his passage through the world. That's what's going on for a few moments in this play too, as Dali's surrealistic fantasies erupt onto the stage and then die away. It also reminded me of some of Robert Altman's cinema, particularly Brewster McCloud. Only in this case, the mind-bending nature of the work is designed to illuminate the mind bending nature of Dali's work and of Dali himself.
It also has fun with the fact that Dali was a great self-promoter who was at least externally egotistical in a way that few humans can get away with. Unlike so many others, Dali had some natural right to his proclaimed genius simply because he had presented to the world The Persistence of Memory.
Along the way, we meet Andy Warhol, Marilyn Monroe, Dali's wife Gala, and the self-appointed prosecutor Isabel Canto. Yes, a woman from Dali's past has decided to charge him with that something or other and the judicial system cooperates. The play is surrealistic even at this level.
One other thing. This play was created and performed by a group of Polish-Australians from Sydney. The author is Andy Kolo. Dali is played by James Domeyko, who actually looks the part, what with his lean features and well crafted moustache. Two young women play Marilyn Monroe, each to good effect. Marta Kiec-Gubala plays the prosecutor to excellent effect -- this is a role which can be too underplayed or made to be too shrill, and the actress threads the needle perfectly. Boguslaw Szpilczak even looks a bit like Andy Warhol. Of course Warhol was best known for the Pop Art fad, while Dali has affected our civilization.
***
‘THE TRIAL OF DALI’ ANDY KOLO - SZTUKA, ŚMIECH PRZEZ ŁZY I PRZESŁANIE
Sztuka „The Trial of Dali” (‘Proces Salvadora Dali’) polskiego dramaturga Andy'ego Kolo, w wykonaniu teatru dramatycznego „Fantazja” z Sydney w Australii zdecydowanie wyróżniała się w tym roku na Festiwalu FRINGLE w Hollywood.
Autor świetnie uchwycił paranoidalny surrealizm absurdów świata, wszechobecny w naszej na pozór uporządkowanej i poważnej rzeczywistości, zaś reżyser, Joanna Borkowska-Surucic, doskonale oddała to na scenie.
Sięgając do postaci Salvadora Dali, genialnego katalońskiego malarza, znanego ze swej inteligentnie przemyślanej ekscentryczności, pod którą skrzętnie skrywał się przerażony i zagubiony w otaczającej go rzeczywistości człowiek, Andy Kolo pokazał tak naprawdę przeciętnego współczesnego człowieka. To może być każdy z nas. Każdy z nas to w jakiś sposób, Dali. Bo wszystko jest na sprzedaż w tym świecie 'umysłowych stringów', jak to trafnie określił znany polski antropolog kultury, Wojciech Burszta. Przerażony, zagubiony człowiek, sprzedaje swoje sny, we śnie żyje i o śnie marzy. Niepewność prawdziwości wszystkiego, co go otacza i komiczna gra pozorów istnienia. Nie przypadkowo też, autor umiejscowił akcję sztuki w totalitarnej wówczas Hiszpanii, gdzie, jak w każdym totalitaryźmie, absurd goni absurd, a pozorny porządek wzmaga chaos. Teatr absurdu w realnym świecie i teatr asurdu na scenie. Dwa przenikające się światy, gdzie każdy śni swój sen, każdy zakłada maskę i każdy bezbłędnie wciela się w odgrywaną przez siebie rolę. Świat śniących na jawie marzycieli i świat szpiegów.
Doskonale podkreśliła to reżyserka Joanna Borkowska-Surucic, wplatając wspaniałe, taneczno-muzyczne sceny poszczególnych bohaterów. Uderzający jest kontrast pomiędzy poważnym, ubranym w czarny, tradycyjny hiszpański strój dzieckiem, a podstarzałym błazeńskim torreadorem w jaskrawozielonych barwach. Rozpoczynający scenę początkową, pięknie grający na skrzypcach 11-letni chłopiec – w tej roli Sebastian Banasiak Adaji, - nic nie mówiąc, mówi: - Hej, dorośli! Zapraszam Was do Waszego świata, który sami stworzyliście. Chociaż kiedy my dzieci, bawimy się w ten sposób, mówicie nam, że jesteśmy głupi i niczego nie rozumiemy. – Za jakiś czas, w kolejnej scenie, widzimy rozkrzyczanego błazna sprzedającego bilety na corridę – wspaniała rola Wiesława Rogolińskiego, - który mimo ogromnego potoku słów i siejącego wokól siebie wielkiego zamieszania, - nie mówi nic. Bo te jego słowa to pustesłowa. Słowa, nikomu niepotrzebne.
Na szczególną uwagę zasługuje wspaniała rola odtwórcy głównej postaci Salvadora Dali, zaledwie 20-letniego australijskiego aktora o polskich korzeniach, James Domeyko. W rozmowie aktor przyznał, że chociaż postać malarza jest mu bardzo bliska, to sama rola była dla niego wyzwaniem. Przygotowując się do niej, sięgnął po wszystko, co było dostępne na temat Dali i wysłuchał każdego jego wywiadu. Na scenie widać, że ciężka praca się opłacała. James Domeyko nie gra Salvadora Dali. On jest Salvadorem Dali.
Oczy widzów przykuwała również polska aktorka mieszkająca w Australii, Marta Kiec-Gubala, wcielająca się w postać oskarżyciela, Isabel Canto. Aktorka doskonala wyczuła klimat oraz przesłanie tej sztuki i sięgnęła po środki wyrazu charakterystyczne dla Jerzego Grotowskiego, twórcy wspólczesnego teatru eksperymentalnego. Postać grana przez Martę Kiec-Gubala, komiczno-dramatyczno-absurdalna, oskarżajaca i stawiająca zarzuty niczym w 'Procesie’ Franza Kafki, została przez aktorkę celowo przerysowana. Dzięki temu zabiegowi, podkreśliła absurd sytuacji, absurd świata i pokazała, że śmiejąc się, tak naprawdę śmiejemy sie z samych siebie. To nasz śmiech przez łzy gorzkiej prawdy.
Wspólpraca tandemu Andy Kolo i Joanna Borkowska-Surucic wywoływały wśród widowni śmiech, zadumę i spontaniczne emocje. Sztuka nie tylko w sposób satyryczn-komiczny ukazuje absurdalną rzeczywistośc świata, ale niesie także przesłanie, jak się przed tymi absurdami bronić. - „Udzielanie dobrych rad młodym ludziom może mieć wpływ na jedną drogę lub rozproszenie uwagi. Moja rada brzmi: - jeść kawior, pić szampana, dobrze się bawić, po prostu rób to, czego potrzebujesz, nie przysysaj się do jednej pracy, która cię przykuwa i pochłania 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, aż po grób. ' - mówi Andy Kolo, używając postaci Salvadore Dali. Wszak życie to nic innego jak właśnie teatr.
Katarzyna Nowocin-Kowalczyk
Kulturoznawca
****
The Trial of Dali is a depiction of the life and imagination of the surrealist painter Salvadore Dali. It is set at a moment when Dali has returned to Spain, the land of his birth and early career. It's the period following his life in the United States, which included the Second World War. The "trial" in the title involves a dramatic conceit in which a woman from the town of his birth prosecutes him for something or other -- it seems to be crimes against art and perhaps against herself. As in other plays and films featuring trials, the courtroom scenes are used to explore the motivations and histories of the players.
Onto this canvas, the author and actors have assembled something of the man himself, something of the genius of his work, and here and there, bits of surrealist imagery flowing across the stage. Curiously, I couldn't help thinking of a comic book story from 1971 in which the writer "Harlequin Ellis" (a thinly disguised Harlan Ellison) has such a powerful imagination that strange things happen around him merely by his passage through the world. That's what's going on for a few moments in this play too, as Dali's surrealistic fantasies erupt onto the stage and then die away. It also reminded me of some of Robert Altman's cinema, particularly Brewster McCloud. Only in this case, the mind-bending nature of the work is designed to illuminate the mind bending nature of Dali's work and of Dali himself.
It also has fun with the fact that Dali was a great self-promoter who was at least externally egotistical in a way that few humans can get away with. Unlike so many others, Dali had some natural right to his proclaimed genius simply because he had presented to the world The Persistence of Memory.
Along the way, we meet Andy Warhol, Marilyn Monroe, Dali's wife Gala, and the self-appointed prosecutor Isabel Canto. Yes, a woman from Dali's past has decided to charge him with that something or other and the judicial system cooperates. The play is surrealistic even at this level.
One other thing. This play was created and performed by a group of Polish-Australians from Sydney. The author is Andy Kolo. Dali is played by James Domeyko, who actually looks the part, what with his lean features and well crafted moustache. Two young women play Marilyn Monroe, each to good effect. Marta Kiec-Gubala plays the prosecutor to excellent effect -- this is a role which can be too underplayed or made to be too shrill, and the actress threads the needle perfectly. Boguslaw Szpilczak even looks a bit like Andy Warhol. Of course Warhol was best known for the Pop Art fad, while Dali has affected our civilization.
***
‘THE TRIAL OF DALI’ ANDY KOLO - SZTUKA, ŚMIECH PRZEZ ŁZY I PRZESŁANIE
Sztuka „The Trial of Dali” (‘Proces Salvadora Dali’) polskiego dramaturga Andy'ego Kolo, w wykonaniu teatru dramatycznego „Fantazja” z Sydney w Australii zdecydowanie wyróżniała się w tym roku na Festiwalu FRINGLE w Hollywood.
Autor świetnie uchwycił paranoidalny surrealizm absurdów świata, wszechobecny w naszej na pozór uporządkowanej i poważnej rzeczywistości, zaś reżyser, Joanna Borkowska-Surucic, doskonale oddała to na scenie.
Sięgając do postaci Salvadora Dali, genialnego katalońskiego malarza, znanego ze swej inteligentnie przemyślanej ekscentryczności, pod którą skrzętnie skrywał się przerażony i zagubiony w otaczającej go rzeczywistości człowiek, Andy Kolo pokazał tak naprawdę przeciętnego współczesnego człowieka. To może być każdy z nas. Każdy z nas to w jakiś sposób, Dali. Bo wszystko jest na sprzedaż w tym świecie 'umysłowych stringów', jak to trafnie określił znany polski antropolog kultury, Wojciech Burszta. Przerażony, zagubiony człowiek, sprzedaje swoje sny, we śnie żyje i o śnie marzy. Niepewność prawdziwości wszystkiego, co go otacza i komiczna gra pozorów istnienia. Nie przypadkowo też, autor umiejscowił akcję sztuki w totalitarnej wówczas Hiszpanii, gdzie, jak w każdym totalitaryźmie, absurd goni absurd, a pozorny porządek wzmaga chaos. Teatr absurdu w realnym świecie i teatr asurdu na scenie. Dwa przenikające się światy, gdzie każdy śni swój sen, każdy zakłada maskę i każdy bezbłędnie wciela się w odgrywaną przez siebie rolę. Świat śniących na jawie marzycieli i świat szpiegów.
Doskonale podkreśliła to reżyserka Joanna Borkowska-Surucic, wplatając wspaniałe, taneczno-muzyczne sceny poszczególnych bohaterów. Uderzający jest kontrast pomiędzy poważnym, ubranym w czarny, tradycyjny hiszpański strój dzieckiem, a podstarzałym błazeńskim torreadorem w jaskrawozielonych barwach. Rozpoczynający scenę początkową, pięknie grający na skrzypcach 11-letni chłopiec – w tej roli Sebastian Banasiak Adaji, - nic nie mówiąc, mówi: - Hej, dorośli! Zapraszam Was do Waszego świata, który sami stworzyliście. Chociaż kiedy my dzieci, bawimy się w ten sposób, mówicie nam, że jesteśmy głupi i niczego nie rozumiemy. – Za jakiś czas, w kolejnej scenie, widzimy rozkrzyczanego błazna sprzedającego bilety na corridę – wspaniała rola Wiesława Rogolińskiego, - który mimo ogromnego potoku słów i siejącego wokól siebie wielkiego zamieszania, - nie mówi nic. Bo te jego słowa to pustesłowa. Słowa, nikomu niepotrzebne.
Na szczególną uwagę zasługuje wspaniała rola odtwórcy głównej postaci Salvadora Dali, zaledwie 20-letniego australijskiego aktora o polskich korzeniach, James Domeyko. W rozmowie aktor przyznał, że chociaż postać malarza jest mu bardzo bliska, to sama rola była dla niego wyzwaniem. Przygotowując się do niej, sięgnął po wszystko, co było dostępne na temat Dali i wysłuchał każdego jego wywiadu. Na scenie widać, że ciężka praca się opłacała. James Domeyko nie gra Salvadora Dali. On jest Salvadorem Dali.
Oczy widzów przykuwała również polska aktorka mieszkająca w Australii, Marta Kiec-Gubala, wcielająca się w postać oskarżyciela, Isabel Canto. Aktorka doskonala wyczuła klimat oraz przesłanie tej sztuki i sięgnęła po środki wyrazu charakterystyczne dla Jerzego Grotowskiego, twórcy wspólczesnego teatru eksperymentalnego. Postać grana przez Martę Kiec-Gubala, komiczno-dramatyczno-absurdalna, oskarżajaca i stawiająca zarzuty niczym w 'Procesie’ Franza Kafki, została przez aktorkę celowo przerysowana. Dzięki temu zabiegowi, podkreśliła absurd sytuacji, absurd świata i pokazała, że śmiejąc się, tak naprawdę śmiejemy sie z samych siebie. To nasz śmiech przez łzy gorzkiej prawdy.
Wspólpraca tandemu Andy Kolo i Joanna Borkowska-Surucic wywoływały wśród widowni śmiech, zadumę i spontaniczne emocje. Sztuka nie tylko w sposób satyryczn-komiczny ukazuje absurdalną rzeczywistośc świata, ale niesie także przesłanie, jak się przed tymi absurdami bronić. - „Udzielanie dobrych rad młodym ludziom może mieć wpływ na jedną drogę lub rozproszenie uwagi. Moja rada brzmi: - jeść kawior, pić szampana, dobrze się bawić, po prostu rób to, czego potrzebujesz, nie przysysaj się do jednej pracy, która cię przykuwa i pochłania 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, aż po grób. ' - mówi Andy Kolo, używając postaci Salvadore Dali. Wszak życie to nic innego jak właśnie teatr.
Katarzyna Nowocin-Kowalczyk
Kulturoznawca